#1
Jako że formikarium znajduje sie w pomieszczeniu na pierwszym piętrze, musiałem zastanowić się nad drogą ku wolności. Wybór padł na jabłoń, którą mam za oknem dosłownie na wyciągnięcie ręki. Kolejnym jej plusem był fakt, że odwiedza ją licznie (agresywny) Lasius cf. niger oraz (oportunistyczna) Formica fusca/lemani, najpewniej w związku z mszycami. Wcześniej jeszcze upewniłem się, czy Atta są zainteresowane liśćmi tego drzewa. Okazało się, że tak. Wniosek w mojej wyobraźni nasuwał się sam: Atta chce zdobyć liście, a Lasius broni szlaków i skupisk mszyc. Podłączenie formikarium do drzewa miałem już wcześniej zaplanowane. Odbyło się to przez kilkumetrowy wąż, który z jednej strony podpiąłem pod arenę, a drugą końcówkę przymocowałem do gałęzi jabłoni na wysokości ~180 cm. No i wędrówka się rozpoczęła. Trochę jednak martwiłem się, czy na taką trasę wystarczy mrówek w kolonii, bo w końcu odległość była niemała. Moje obawy szybko zostały rozwiane. Maszerujących robotnic Atta były niewyobrażalne ilości... Na początku, po wyjściu z wężyka, mrówki bez większego zorganizowania zaczęły spacerować w dwóch kierunkach: w górę i dół jabłoni. Nawet gdy któreś z nich coś niosły, to i tak nie za bardzo wiedziały, gdzie się z tym kierować, więc najczęściej szły na sam szczyt drzewa, a później wracały w dół. Z biegiem czasu problem jednak rozwiązały i cały transport kierował się do wężyka. Zbierały najróżniejsze szczątki roślin, kawałki źdźbeł traw, opadłe płatki kwiatów jabłoni, itd. Ścinały też liście, ale akurat nie na jakąś wielką skalę. Choć stojąc pod jabłonią niekiedy można było poczuć się jak jesienią. Wcześniej bałem się też o fakt, że ścinające liście robotnice będą spadać razem z nimi i trafiać gdzieś dalej, gdzie nie odnajdą drogi powrotnej. Atta jednak było tyle, że szybko zajęły pole o powierzchni wielu metrów. Pojedyncze robotnice można był z czasem znaleźć nawet 15 m od jabłoni.
 
Film: [Furażerowanie w terenie]
 
Poczynania na taką skalę nie powinny pozostać bez echa. Rodzime gatunki musiały przecież coś zrobić. Okazało się jednak, że Lasius praktycznie nie reaguje na Atta. Robotnice biegały obok grzybiarek, jak gdyby nigdy nic. Często też i pod nimi. Były przypadki, że jakaś pojedyncza 'nigerka' zaczepiła robotnicę Atta, weszła jej nawet na głowę, ale zaraz biegła dalej, a robotnica grzybiarki jedynie nieruchomiała i energicznie poruszała odwłokiem, co wskazywało na strydulację. Takie spotkania jednak były nieczęste. Lasius preferował głównie strategię wymijania. Bardziej agresywną utarczkę widziałem jedynie w obrębie dwóch innych, młodych kolonii Lasius cf. niger, których przedstawicielki niekiedy łapały i ciągnęły spacerujące tam Atta za nogi. Ale też nie było takich przypadków wiele. Działo się to dosłownie na ich gnieździe, więc taka reakcja obronna nie dziwi. Co ciekawe, grzybiarki nie myślały wtedy nawet o obronie, a jedynie ucieczce. Pełen oportunizm z ich strony.
 
Film: [Reakcje robotnic Lasius]

Ciekawe były też reakcje Formica fusca/lemani, kiedy natrafiały na przedstawicielki mojej kolonii. Przeważnie, jak to mają z w zwyczaju, starały się wszystkich omijać, ale gdy poczuły się osaczone, to przybierały groźną pozę z wysoko uniesionym odwłokiem i straszyły Atta, a nawet potrafiły złapać na sekundę za nogę. Miałem wrażenie, że reagują agresywniej niż Lasius. Nawet poza drzewem, już na ziemi, zdarzały się takie akty. Podobnie, jak w przypadku kontaktu z Lasius, mrówki parasolowe nie odpowiadały wtedy agresją. Niespodziewanym agresorem okazały się... Myrmica. Fakt, że przeważnie w obrębie gniazd, ale atakowały wtedy zaciekle. Za pierwszym razem zaobserwowałem to, gdy nadepnąłem na ich gniazdo w trawie. Na udeptanym miejscu zaraz pojawiło się ich wiele i zaczęły walczyć z przebywającymi tam nieznanymi sobie robotnicami mrówek parasolowych. Pomyślałem wtedy, że atakują dlatego, bo naruszone zostało ich gniazdo. Jednak w innym miejscu, inna kolonia też nie była obojętna na obecność grzybiarek i wdawały się w otwarty konflikt już bez mojej niezamierzonej ingerencji. Jednak w stosunku do Myrmica sp. Atta były nastawione bardziej bojowo. Odpowiadały żuwaczkami. Jeśli udało się im dobrze trafić, to z Myrmica niewiele zostawało. Jednak Atta nie były stroną atakującą w tych sporach, która chce za wszelką cenę pozbyć się konkurencji, dlatego też nie dochodziło do walk na dużą skalę.
 
Film: [Walka z Myrmica]

Drugiego dnia zauważyłem, że na jabłoń nie wchodzą już ani Lasius, ani Formica. Początkowo myślałem, że może o porę dnia chodzi. Później odłączyłem wąż od formikarium, wracające nim robotnice wrzucałem na arenę, a gdy ruch praktycznie się zastopował, to odpiąłem wąż też i od drzewa. Wykorzystałem fakt, że przyszła ulewa i większość renegatek, które nie chciały wrócić wężykiem, skupiła się na pniu, więc łatwiej było zbierać je do pojemnika. W kolejnych dniach kontynuowałem odzyskiwanie populacji. Uznałem wtedy eksperyment za zakończony. Chciałem się jednak jeszcze dowiedzieć, dlaczego rodzime mrówki przestały odwiedzać jabłoń. Wcześniej, zanim jeszcze wyzbierałem odciętą już część robotnic Atta, to przyjrzałem się podstawie pnia drzewa. Po ulewie i odłączeniu węża, mrówki licznie tam przesiadywały. Jakaś ich część spacerowała też w górę, a inne przeczesywały teren dookoła. Ale już nic nie zbierały. Utrata kontaktu z gniazdem i zapewne zmyte szlaki zapachowe zrobiły swoje. Okazało się, że Lasius ma tam gniazdo z otworami wyjściowymi dookoła pnia. Wniosek nasunął się taki: furażerujących, a teraz już raczej wegetujących, Atta zgromadziło się tam tyle, że podziałało to jak niezamierzony pasywny atak i Lasius bał się wyjść. Mrówki tworzyły kordon wokół pnia jabłoni, więc też i Formica nie miała jak przebiec, gdyż unikała kontaktu z obcymi robotnicami. Kolejnego dnia, kiedy było tam jeszcze trochę niedobitków Atta, to zauważyłem, że niektóre z ich robotnic jakby czuwają nad otworami gniazda Lasius, a niekiedy nawet któraś stara sie głębiej zapuścić. Trudno jednak powiedzieć, czy było to rzeczywiście zamierzone straszenie. Jak rozgrzebywałem lekko te otwory, żeby zmusić Lasius do reakcji, to tylko się chował głębiej, a jak jakaś jego robotnica trafiła na powierzchnię, to grzybiarki nie reagowały praktycznie wcale. Same już wyglądały na zmęczone i wiele z nich stało w takim bezruchu w różnych miejscach. Dopiero rankiem następnego dnia Lasius zdecydował się wyjść na powierzchnię gniazda. Zobaczyłem wtedy, że wegetujące tam do tej pory resztki robotnic Atta leżą martwe. Najprawdopodobniej doszło do jednostronnego ataku, gdzie Lasius bronił gniazda, a grzybiarki nie reagowały. Z całą pewnością wcześniej robotnice Atta również padały ofiarą ataków, kiedy znajdowały się na terenie gniazda Lasius. Alternatywna teoria jest taka, że Atta po prostu zdechły z powodu złych warunków. Z moich obserwacji wynika, ze robotnice pozostawione na zewnątrz zdychają w ciągu kilkudziesięciu godzin.
 
Film: [Okupowanie gniazda]
 
Na sam koniec sprawdziłem jeszcze jedną rzecz. Wziąłem jedną robotnicę Atta i położyłem na szlaku kolonii Lasius cf. niger, która znajdowała się w zupełnie innej części podwórka. Grzybiarka stała w miejscu, a Lasius mijały ją bez zainteresowania. Czasem co któraś dotykała np. nogi, żeby zorientować się, co to takiego tu stoi, ale po chwili biegła dalej. Robotnica Atta była dla nich czymś nieistotnym. Następnego dnia wziąłem z tej kolonii robotnicę Lasius i wrzuciłem na arenę moich mrówek. Reakcja na to ze strony przebywających tam grzybiarek była zerowa. Mam wrażenie, że Lasius mógłby wejść do formikarium i wynieść całe potomstwo, a robotnice nawet by nie zareagowały. Musiałby jedynie nauczyć się ich nie unikać.

 
Wielki świat.
   
 
…i liść.
   
 
Chorągiew zdobywcy.
   

Robotnice na rozwidleniu.

   
 
Szczątki roślinne znoszone na arenę.
   

Martwe robotnice przy otworach wejściowych do gniazda L. niger.
   
Odpowiedz
#2
Z tej historii można by było utworzyć cały świat fantasy, 3 imperia walczą ze sobą przy jabłoni.
Odpowiedz
Podziękowanie od:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:

1 gości