11 Gru 2019, 11:32
Bardzo szybko mrówki wypełniły probówkę i z braku miejsca w gnieździe, spora część kolonii zamieszkała w wężyku prowadzącym na sąsiednią arenę. On też szybko zaczął się napełniać.
Jeśli dotąd nie byłem pewien, czy dobrze robię, że planuję im udostępnić gniazdo akrylowe, to taka sytuacja przekonała mnie o tym zupełnie. Skoro prawie pół kolonii może mieszkać w suchym ciasnym wężyku, to dlaczego nie miałaby sobie poradzić w specjalnie dla niej przygotowanym akrylowym gnieździe. Jedyne dwie modyfikacje w budowie zamawianego z antkeeper.pl gniazda, o które poprosiłem, to wykonanie w nim dodatkowej komory nawadniającej i użycie kolorowej a nie transparentnej pleksi do wykonania ostatniej warstwy pod szybką przykrywającą całość. Miała ona przykrywać pojawiające się w przyszłości wskutek nawadniania, jak to zwykle bywa w gniazdach akrylowych, żółte ślady. Gniazdo ma wymiary 30x30 cm. Wysokość komór to 6 mm. Wyposażone jest w genialny w swojej prostocie system stopniowego udostępniania mrówkom kolejnych sekwencji komór w miarę rozwoju kolonii. Kolorowa pleksi pod szybką przylegającą całość jest grafitowa i lekko przezroczysta, co daje pod światło piękny efekt głębi. Gniazdo prezentuje się świetnie.
Kolonia Tetramorium bicarinatum bardzo potrzebowała już nowego lokum. Niekiedy niewielką część larw mrówki trzymały u progu probówki albo wężyka. Pewnie dlatego przeprowadzka rozpoczęła się szybko i trwała krótko. Nowe gniazdo podłączyłem im późnym wieczorem i zanim poszedłem spać, obserwowałem już początek przenosin. Co ciekawe Tetramorium bicarinatum w trakcie przeprowadzki noszą się nawzajem do miejsca docelowego, co przyspiesza przenosiny. Jedna mrówka zwija się w kulkę, by druga mogła z łatwością chwycić ją w żuwaczki i przenieść. Ciekawie to wygląd zwłaszcza, gdy robotnica przenosi w ten sposób większą od siebie królową. Do tej pory takie zachowanie miałem możliwość obserwować jedynie u Formica cinerea i Temnothorax sp. Niestety nie udało mi się utrwalić żadnej z tych akrobacji na zdjęciu.
Rano probówka i wężyk opustoszały niemal całkowicie. Ostatnich maruderów i trochę potomstwa wciąż pozostających w starym domu, postanowiłem wyeksmitować na zbitą żuwaczkę wprost na arenę. Robotnice szybko uporały się pozbieraniem rozsypanych jaj i larw, skwapliwie nosząc je do nowego gniazda.
Jeszcze przed udostępnieniem koloni nowego gniazda, podmieniłem system połączonych ze sobą aren zrobionych z pojemników zakupionych w pewnym szwedzkim sklepie na jedną szklaną arenę o wymiarach 20x30x10 cm. Tej wielkości kolonia nie potrzebowała aż tyle przestrzeni, a plastikowe pojemniki posłużyły za arenki dla kilku moich małych i jeszcze mniejszych koloni. Nowa arena jest wyposażona w rant i pokrywę z otworem wentylacyjnym o średnicy 6,5 cm. W rogu przy rancie co jakiś czas odbywają się zebrania niezaplemnionych skrzydlatych królowych.
Jeśli dotąd nie byłem pewien, czy dobrze robię, że planuję im udostępnić gniazdo akrylowe, to taka sytuacja przekonała mnie o tym zupełnie. Skoro prawie pół kolonii może mieszkać w suchym ciasnym wężyku, to dlaczego nie miałaby sobie poradzić w specjalnie dla niej przygotowanym akrylowym gnieździe. Jedyne dwie modyfikacje w budowie zamawianego z antkeeper.pl gniazda, o które poprosiłem, to wykonanie w nim dodatkowej komory nawadniającej i użycie kolorowej a nie transparentnej pleksi do wykonania ostatniej warstwy pod szybką przykrywającą całość. Miała ona przykrywać pojawiające się w przyszłości wskutek nawadniania, jak to zwykle bywa w gniazdach akrylowych, żółte ślady. Gniazdo ma wymiary 30x30 cm. Wysokość komór to 6 mm. Wyposażone jest w genialny w swojej prostocie system stopniowego udostępniania mrówkom kolejnych sekwencji komór w miarę rozwoju kolonii. Kolorowa pleksi pod szybką przylegającą całość jest grafitowa i lekko przezroczysta, co daje pod światło piękny efekt głębi. Gniazdo prezentuje się świetnie.
Kolonia Tetramorium bicarinatum bardzo potrzebowała już nowego lokum. Niekiedy niewielką część larw mrówki trzymały u progu probówki albo wężyka. Pewnie dlatego przeprowadzka rozpoczęła się szybko i trwała krótko. Nowe gniazdo podłączyłem im późnym wieczorem i zanim poszedłem spać, obserwowałem już początek przenosin. Co ciekawe Tetramorium bicarinatum w trakcie przeprowadzki noszą się nawzajem do miejsca docelowego, co przyspiesza przenosiny. Jedna mrówka zwija się w kulkę, by druga mogła z łatwością chwycić ją w żuwaczki i przenieść. Ciekawie to wygląd zwłaszcza, gdy robotnica przenosi w ten sposób większą od siebie królową. Do tej pory takie zachowanie miałem możliwość obserwować jedynie u Formica cinerea i Temnothorax sp. Niestety nie udało mi się utrwalić żadnej z tych akrobacji na zdjęciu.
Rano probówka i wężyk opustoszały niemal całkowicie. Ostatnich maruderów i trochę potomstwa wciąż pozostających w starym domu, postanowiłem wyeksmitować na zbitą żuwaczkę wprost na arenę. Robotnice szybko uporały się pozbieraniem rozsypanych jaj i larw, skwapliwie nosząc je do nowego gniazda.
Jeszcze przed udostępnieniem koloni nowego gniazda, podmieniłem system połączonych ze sobą aren zrobionych z pojemników zakupionych w pewnym szwedzkim sklepie na jedną szklaną arenę o wymiarach 20x30x10 cm. Tej wielkości kolonia nie potrzebowała aż tyle przestrzeni, a plastikowe pojemniki posłużyły za arenki dla kilku moich małych i jeszcze mniejszych koloni. Nowa arena jest wyposażona w rant i pokrywę z otworem wentylacyjnym o średnicy 6,5 cm. W rogu przy rancie co jakiś czas odbywają się zebrania niezaplemnionych skrzydlatych królowych.