#1
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Ponieważ nie mam nic ważniejszego do roboty (yeah, right), napiszę kilka słów nt. hodowli L. fuliginosus. Zastrzegam, że informacje tu podane nie pochodzą (zasadniczo) ze źródeł naukowych, tylko stanowią kompilację moich prywatnych przemyśleń i obserwacji.

Kartonówkę hoduję od 4 lat jakoś. Zdaje się, że mam największą i najstarszą kolonię w Polsce. Królową, którą złapałem jakoś wiosną, adoptowałem na L. niger. Początkowo była ona ignorowana. Doszło nawet do sytuacji, że gdy nigerki przeprowadzały się do sandwicza, zostawiły bidulkę w próbówce (musiałem sam ją przenieść). Gdy królowa znalazła się szczęśliwie w sandwiczu, ulokowała się w jednej z komór i wegetowała. rzadko dostawała jeść, więc - ku mojemu zdziwieniu - pewnego dnia, gdy podałem na arenę miód, udała się szlakiem zapachowym nigerek na arenę, zatankowała i wróciła do swojej komory. Nie sądziłem, że królowe kartona są zdolne do takich rzeczy, a jednak. Sytuacja zmieniła się, gdy nigerki otworzyły poczwarki, którymi obficie posoliłem kolonię. Młode robotnice chętnie zajęły się królową, która w końcu (po paru miesiącach!) zaczęła czerwić (jakoś późnym latem). Niemniej jednak na pierwsze robotnice przyszło mi czekać jakoś 9-10 miesięcy, gdyż larwy - mimo ilości - nie rosły. Co gorsze, nigerki miały problemy z otwieraniem poczwarek kartona. Jedna robo spędziła chyba z 2 tygodnie wywijając energicznie czułkiem z kokonu (bo tylko tyle nigerki nadgryzły kokon), nim została uwolniona. Niemniej jednak w końcu młode robotnice kartonówek zaczęły otwierać kokony i kolonia ruszyła z kopyta. Reasumując: kolonia wystartowała z królową kartona i 20-30 robotnicami nigerek, po czym została zasilona setkami poczwarek nigerek. Poczwarki nigerek dosypałem również rok później. Próbowałem dosypywać również poczwarek kartonówek, ale były wyrzucane przez nigerki na śmietnik.

Gdy tylko robotnic kartonówek przybyło - zaczęły izolować nigerki od królowej i potomstwa. Nigerki zaczęły więc okupować inną część gniazda. ba - kartony traktowały nigerki jak Murzynów - jeśli np. kartonówka chciała gdzieś przenieść nigerkę, to łapała ją gdzie popadnie (np. za nasadę czułków, co wyglądało jak niesienie królika) - i bezpardonowo przenosiła, nie siląc się na jakąś delikatność. Taki traktament dość szybko zaskutkował jednogatunkową kolonią.

Co do grzyba... Pojawił się dość szybko, gdy tylko przybyło robotnic kartonówek. Zaczęły tworzyć specyficzne mostki z piasku, który wydawał się być wiecznie wilgotny. W końcu owe mostki zmieniły kolor na ciemnozielony, wyschnęły na wiór i - mimo cienkości - wydają się bardzo solidne i twarde. Aby być szczerym nie wiem, czy to prawdziwy grzyb, czy tylko piasek utwardzony wodą i miodem spadziowym - ale zdziwiłbym się, gdyby mostki nie były zbrojone grzybkiem.

Królowa padła po półtora roku, wydawszy na świat tysiące córek. W związku z powyższym, wiosną zmuszony byłem adoptować kolejną królową. Okazało się, że nie było to takie proste - mrówki pozabijały około 8 królowych i przyjęły dopiero jedyna, którą złapałem w tym samym miejscu, co matkę rodu (pozostałe złapałem przy innej kolonii). Być może preferowane są królowe spokrewnione - o ile ta, którą złapałem, była spokrewniona (ale to możliwe, bo co roku znajduję w tym konkretnym miejscu królowe kartona - a jest to chodnik między dwoma blokami, kilka metrów kwadratowych). Adoptowałem w ten sposób, że królową wpuściłem do próbówki robiącej za poidełko i uniemożliwiłem jej wyjście siatka na moskity (robo wchodziły swobodnie). Po paru dniach utworzył się przepiękny orszak złożony z dziesiątek robo (całkowicie pokryły królową), więc usunąłem siatkę. Królowa niemal natychmiast przeniosła się do ziemnego gniazda. Wniosek z tego (oraz doświadczeń innych hodowców) jest jeden - królowe kartona krótko żyją - do dwóch lat, góra trzech, jeśli są długo zimowane. Może jakieś osobniki, które np. składają mało jaj żyją dłużej - ale to nie zmienia konkluzji: królowe żyją krótko.

Tej zimy padło wiele robotnic - najpewniej ze starości. Na szczęście zeszłego roku nowa królowa zdążyła utoczyć trochę jaj, więc miał kto zająć się jajami i larwami. Obecnie kolonia nadrabia straty i przewiduję, że do lata kolonia osiągnie liczebność sprzed śmierci pierwszej matki.

Reasumując niniejsze rozważania: mrówek raczej nie polecam do hodowli. Jest to bowiem gatunek wymagający - "high maintance". Raz, że trudno wyprowadzić kolonię, dwa - królowe krótko żyją, więc na dobrą sprawę trzeba minimum co dwa lata adoptować nową, co - jak wynika z moich doświadczeń - nie jest wcale takie proste. Dodatkowo mrówki są dość ekspansywne, mają spore potrzeby jeśli idzie o wodę i pokarm energetyczny, a co najgorsze - nawet spore kolonie preferują miękkie, małe owady, które mogą zaciągnąć w całości do gniazda. Owszem, chętnie jedzą też duże kąski - ale ograniczają się głównie do spijania hemolimfy, zostawiając zdobycz gdy przyschnie (w odróżnieniu od S. geminata, P. pallidula czy T. caespitum, które ścierają owady karmowe na proch).

To tyle na razie.
Pozdrawiam!

[Obrazek: 20180216_204934.jpg]
Odpowiedz
Podziękowanie od: korek antwito AntKeeper.pl PLrc Drwal


Wiadomości w tym wątku
Lasius fuliginosus. - przez BartTP - 06 Kwi 2019, 22:02
RE: Lasius fuliginosus. - przez korek - 06 Kwi 2019, 22:31
RE: Lasius fuliginosus. - przez korek - 18 Maj 2019, 11:07
RE: Lasius fuliginosus. - przez BartTP - 23 Maj 2019, 09:50
RE: Lasius fuliginosus. - przez BartTP - 23 Sty 2020, 23:50
RE: Lasius fuliginosus. - przez BartTP - 05 Cze 2020, 21:02
RE: Lasius fuliginosus. - przez PLrc - 13 Lip 2021, 23:10
RE: Lasius fuliginosus. - przez Kowal - 18 Lip 2021, 10:24

Użytkownicy przeglądający ten wątek:

2 gości