Dawno nie aktualizowałem, bo przez większość czasu mrówki spały. Do lodówki trafiły 2022.08.01, a zostały z niej wyjęte 2022.11.02.
Przed zimowaniem z areny wyciągnąłem dwie martwe księżniczki bez skrzydeł, lecz par skrzydeł doliczyłem się tylko z jednej. Czas pokaże, co to oznacza.
Fotka tuż po wyjęciu z lodówki:
Pierwsze formy płciowe zaczęły pokazywać się na arenie już tydzień później, a 2022.11.12 masowo wylegiwały się w pobliżu wyjścia z gniazda. Kabel był wyłączony, więc nie było to wygrzewanie się.
Wprawne oko wychwyci na powyższym zdjęciu jedną bezskrzydłą królową. Na wszelki wypadek ją odłowiłem i wsadziłem do próbówki - aczkolwiek w dniu pisania posta nadal siedzi bez niczego, więc z pewnością o epsilon mniejszą od jedności stwierdzam, że to królowa niezaplemniona.
Jednocześnie poświecenie mocniejszym światłem na arenę powodowało próbę lotu przez samce:
2022.11.16 Larwy wyraźnie puchną.
2022.11.20 Zauważyłem, że czasem, gdy samcom zbierze się na latanie, to zabierają się za samice. Nie odwdzięczają one jednak wdzięków i nie zaobserwowałem ani jednej udanej kopulacji mimo wielu prób, zarówno w głównej arenie, jak i pojemnikach (o których będzie więcej nieco niżej).
2022.11.25 Larwy
naprawdę puchną. W bonusie ładne zdjęcie strażniczki żelków.
2022.11.27 Wyłapałem samca z nierozwiniętymi skrzydłami. Później znalazłem jeszcze drugiego takiego gagatka.
2022.12.01 Wypatrzyłem pierwsze poczwarki w gnieździe.
Jednocześnie z gniazda zniknęły niemal wszystkie formy płciowe - snują się jeszcze pojedyncze samce na widoku. Niestety widoczność w gnieździe się znacznie pogorszyła przez podgrzewanie od tyłu - na stronie frontowej zaczęła skraplać się woda, do której mrówki poprzyklejały miał korkowy. Zwlekałem z włączeniem im grzania, żeby dać im czas na wyniesienie śmieci po zimie, ale prawdę mówiąc ilość śmieci w widocznych komorach wzrosła mimo pojawienia się sporej ilości miału na arenie. Najwyraźniej zrobiły sobie dużo komór niewidocznych dla oczu w przestrzeni pomiędzy widocznymi komorami. Teraz gniazdo dostało nowe, brzydsze prowadzenie grzania - kabel od frontu. Nie podoba mi się wizualnie, ale technicznie jest to dużo lepsze rozwiązanie. Efekt jest taki:
A teraz parę słów o formach płciowych. Znowu mocno niedoszacowałem ich liczbę. W dni pisania postu wciąż nie wyeliminowałem jeszcze wszystkich, ale zgaduję, że jestem już w 99% procesu ich usuwania. Czemu usuwam? Po pierwsze, samce wylatują, co utrudnia obsługę kolonii - póki są obecne arena musi być zasiatkowana, a porządki i karmienie muszę robić w półmroku, żeby się nie podrywały. Niektórym setki martwych owadów lądujących gdzieś po kątach w pokoju nie przeszkadzają, mi - tak. Po drugie chcę uniknąć fałszywych alarmów w formie martwych, bezskrzydłych królowych na arenie - co prawda w ostatnim sezonie mimo prewencyjnej masakry form płciowych i tak się to zdarzyło, ale postanowiłem kontynuować swoje dzieło ze względów statystycznych. Wydawało mi się, że informacja ta trafiła do dziennika, ale teraz jej nie widzę - w poprzednim sezonie z kolonii wyjąłem w sumie 81 samic i 1 samca. W tym roku sytuacja mnie zaskoczyła moim niedoszacowaniem jeszcze bardziej - strzelałem w może 150 samic i 150 samców, tymczasem w momencie pisania postu wyjąłem z kolonii
508 samców i 395 samic. W sumie ponad 900 skrzydlaków! A jeszcze parę samców w gnieździe widzę. Takiej liczby się nie spodziewałem i jest ona silną sugestią, że niedoszacowuję również liczbę robotnic. Oczywiście moje zliczanie form płciowych obarczone jest błędem - na pewno pomyliłem się w liczeniu, ale także nie wliczałem w poczet tej liczby dwóch samic i kilkunastu samców, które znalazłem w pokoju - bo nie wiedziałem, kiedy i skąd zwiały. W liczeniu chodzi głównie o rząd wielkości, bo informacje o rozmiarze kolonii Camponotus fallax, które widziałem w internecie, są rozstrzelane od 50 do 20000 robotnic - innymi słowy nie wiadomo, do jakich rozmiarów rosną i warto to obserwować.
Inny rodzimy gatunek gmachówek, Camponotus herculeanus, ma w dojrzałych koloniach około 20% form płciowych względem liczby robotnic - nie jestem pewien, czy odnosi się do płci osobno czy do sumy płci, w każdym razie przy ostrożnym założeniu, że Camponotus fallax zachowują się pod tym względem podobnie moja kolonia ma jakieś 2000-5000 robotnic.
Poza zmianą form płciowych w karmówkę dla modliszek podjąłem także różne próby zmuszenia ich do kopulacji. W skrócie - praktycznie na bank nic nie wyszło, ale opiszę swoje doświadczenia dla potomnych i własnej pamięci w przyszłości.
Obserwując niechęć samic do kopulacji miałem w głowie dwie teorie. Pierwsza: czują zapach swojej kolonii i odrzucają amory w ramach prewencji chowu wsobnego. Druga: przed seksem potrzebują poczuć wiatr we skrzydłach. Pierwszą było łatwiej przetestować - widziałem testy łączenia mrówek różnych gatunków przy użyciu octu do zmycia zapachu. Podjąłem różne próby, z płukaniem w occie parosekundowym i kilkuminutowym, z płukaniem potem w wodzie i bez, z separacją płci przez tydzień i wrzucaniem od razu do pojemnika - wszystko na nic. Nadal tylko samce podrywały się do lotu i tylko samce chciały kopulować. Za to okazuje się, że długa kąpiel w occie (oraz lekkie przesuszenie, osobny temat) powodują zrzucanie skrzydeł przez królowe bez lotu. Pojawiło się także kilka bezskrzydłych, co do których nie mam pewności, co skłoniło je do zrzucenia skrzydeł. Połapałem takie tałatajstwo i powsadzałem w próbówki - a to samotnie, a to w parę sztuk, a to samca dołożyłem jako przekąskę lub towarzysza. W jednej próbówce z kilkoma królowymi i samcem pojawiło się jajo - będę obserwował, czy coś z niego wyrośnie. Obstawiam, że nie.
Jedyne dwa przypadki poderwania się do lotu królowej zaobserwowałem po wrzuceniu świeżo zabranych z areny królowych do innej, czystej od zapachu kolonii areny z cienkimi korzeniami udającymi drzewko (arena pożyczona od zimujących C. herculeanus). Mrówki dość szybko zaczęły biegać po tej dekoracji i dwie poderwały się do krótkiego lotu z niej. No, bardziej kontrolowanego spadku pod kątem 45°. To, oczywiście, nie zmieniło ich podejścia do zalotów samców.
Moje wnioski są takie - samice są mniej chętne do lotu, ale pierwsze wychodzą z gniazda i czekają na inicjację rójki przez samce, które z gniazda wychodzą zauważalnie później (od paru dni zbieram prawie same samce z areny), ale za to podrywają się do lotu gdy tylko pogoda sprzyja (czyli świeci światło i nie pada). Samice z racji bycia słabymi lotnikami potrzebują dobrej platformy startowej w postaci przewyższenia imitującego gałąź drzewa - coś z grubsza poziomego, pod czym jest pusta przestrzeń. Musi być tej przestrzeni sporo - nie miałem nigdy okazji obserwować udanego startu królowej C. fallax, ale widziałem inne gatunki, które od startu z mojej dłoni spadały dobry metr, zanim osiągały prędkość pozwalającą na utrzymanie lotu. Samce radzą sobie dużo lepiej, z płaskiej podłogi potrafią wystartować, aczkolwiek start jest mocno poziomy i z reguły nie wyrabiają się przed ścianą areny (szerokość 30 cm, wysokość 15 cm).
Co zostaje do sprawdzenia w przyszłych sezonach - czy przy zapewnieniu królowym warunków do wystartowania na krótki lot będą chętne do kopulacji na ziemi, czy też potrzebne jest na tyle przestrzeni, żeby mogły kręcić kółka wokół żarówki i kopulować w locie.